Crazy Plant Lady

Jeśli chodzi o rośliny, to jest to jedna z moich największych słabości, zaraz obok Prosecco i czekolady. Podsuń mi którekolwiek z wymienionych pod nos, a nie powiem „nie”. Lampka Prosecco? Ale tylko jedna? Brownie? Poproszę. Nowa #Monstera? Zawsze!

Odpowiedź „zawsze” doprowadziła do małej, miejskiej dżungli w moim mieszkaniu. Czy to znaczy, że już się stałam CRAZY PLANT LADY? Czym sobie można zasłużyć na to miano? Tak, zasłużyć. Przy 30 roślinach? 50? 100? Spytałam ostatnio jednego z zakręconych na punkcie sadzonek bloggera Hiltona Cartera czy wie ile ma roślin? Odpowiedział, że jak ostatnio sprawdzał, to było ich coś koło 180… Stu osiemdziesięciu… Może powinniśmy to nazywać nałogiem? Roślinny nałóg. Obsesja. Słowo, które moim zdaniem najlepiej pasuje do sytuacji. Tak, to moja obsesja. Rośliny. Kocham je tak bardzo, jak kocham dobre wino. I powiem wam, że picie wina w mojej małej dżungli is really something.

Zatwierdzone. PLANT LADY IS THE NEW CAT LADY

Czy znacie grę (która niestety nie ma odpowiednika w języku polskim) „Never have I ever”? Zasady. Jest to werbalna gra, w której gracze siadają w kółku. Pierwszy gracz mówi wypowiedź zaczynającą się od słów „Never have I ever” i jeśli ktokolwiek z zebranych graczy w pewnym momencie swojego życia wykonał to, co wypowiedział pierwszy gracz musi wypić. Zagrajmy wirtualnie.

⇒ Nigdy w życiu nie mówiłam do roślin… Ja piję.
⇒ Nigdy w życiu nie popłakałam się jak znalazłam bardzo rzadki okaz rośliny… Znowu piję.
⇒ Nigdy w życiu nie popłakał się jak umarła mi roślina… Piję.
⇒ Nigdy w życiu nie umieściłam na mojej urodzinowej liście życzeń samych roślin… Tak, piję.
⇒ Nigdy w życiu nie kupiłam biżuterii, poduszki, czy czegokolwiek związanego z liściem #Monstery. Na pewno piję, dwa razy.

Myślę, że zrozumieliście mój roślinny stan umysłu. To mój tryb życia. Wstaję codziennie rano, karmię psy i sprawdzam co słychać u moich roślin. I kiedy zobaczę coś nowego, to od razu piszę do mojego partnera. Przykład: „Pilea będzie miała dzieci” (Pilea – kwiat, dzieci – sadzonki) albo „W zamkniętym terrarium pojawił się pająk i robi pajęczynę! Zobacz! Skąd on się tam wziął?!”, czy „Znalazłam piękną #Monsterę na OLX, wiem, że mamy ich już 10, ale ta jest naprawdę wyjątkowa, muszę ją mieć”. Tak więc stało się. Podbite, podpisane. Trafiłam do rejestru THE CRAZY PLANT LADY, a co za tym idzie znajomi do mnie piszą jak zobaczą poduszki, czy parasolki z motywem roślinnym, wiedzą dokładnie co kupić na prezent, a także cieszą się, że założyłam osobne konto na INSTAGRAMIE do wrzucania zdjęć roślin, dzięki czemu nie spamuje ich codziennie nowym listkiem, czy kolejną, trudną do wymówienia rośliną.

Chorągiewkę z napisem „The crazy plant lady” możesz kupić TUTAJ

One Comment

  • Doro

    kwiecień 22, 2018 at 6:30 PM

    Fajny blog:) znalalam Cie buszujac w roslinnych internetach. I mam ochote zalozyc antyfanklub monstery 😉 Zauwazylam, ze jak ktos w sieci dobitnie manifestuje milosc do roslin, to tylko monstera i monstera…co ona w sobie takiego ma? 😉 ja nie rozumiem:) taka monstera to zadne wyzwanie! Latwa, szybko rośnie…kazdy juz ją ma…A ja mam tez ok 180 doniczek w domu i nie mam monstery!!! HA!!! Tzn mam 3 szczepki, capnelam sobie odrosty z duzych okazow w moim miejscu pracy, tak z ciekawosci, co sie bedzie dzialo 🙂 ale moze je sprzedam za kosmiczna cene jak urosną 😉

Dodaj komentarz