Las zamknięty w słoiku

Jak byłam mała mieszkałam przez jakiś czas u mojej babci, która miała dom w lesie. Dosłownie, w lesie. Kompletna cisza, poza odgłosami drzew i zwierząt. Coś, czego bardzo brakuje mi na co dzień. Każdego ranka chodziliśmy z tatą do lasu, gdzie zbieraliśmy grzyby. Nauczył mnie jak odróżniać trujaki i nie zgubić drogi do domu. Mieliśmy kury, gęsi, zające, króliki, szczury w piwnicy, myszy w szopie i gniazda ptaków na dachu. Szklarnię, studnię i ogród, w którym rosły maliny, porzeczki, agrest. Byliśmy prawie samowystarczalni. Miałam swoją jabłonkę, z której zwisała huśtawka. Mogłam tam spędzać cały dzień, żyjąc w świecie wyobraźni, biegając między krzewami, nie myśleć o zmartwieniach, żyć bez internetu. Dzisiejsze dzieciaki raczej tego nie zrozumieją. To było 28 lat temu. Po śmierci członków rodziny dom sprzedano i nigdy więcej go nie widziałam. Czasami korci mnie, aby pojechać tam, zastukać do drzwi i spytać „jest jeszcze agrest i tulipany za domem?”.

Dom w lesie nauczył mnie miłości do natury, do zwierząt. Zapach lasu mnie uspokaja i przywołuje najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. Co jakiś czas jadę pod miasto, wchodzę między drzewa i odcinam się od rzeczywistości. A teraz, mam swój mały las w słoiku, na który mogę patrzeć codziennie i wspominać huśtawkę, tatę i wszystkie przygody z lasów województwa (wtedy) zielonogórskiego.

 

Zapraszam do obejrzenia galerii w poście.
Słoik zakupiony na wyprzedaży w Zara Home

Dodaj komentarz